Od nowelizacji prawa zamówień publicznych z lutego 2013 r. mija już oczywiście trochę czasu, ale nowe regulacje wciąż są przedmiotem wielu dyskusji (nie tylko z uwagi na „sezon ogórkowy” w polityce i prawodawstwie). Implementacja do PZP kolejnych przepisów dyrektywy dotknęła tym razem bardzo ciekawego tematu. Chodzi o określanie szacunkowej wartości zamówienia i wprowadzenie właściwych wyłącznie dla „zamówieniowców” definicji robót budowlanych i obiektu budowlanego. Choć jakiś praktyczny sens nowelizacji na pewno dostrzegam, to chyba nigdy nie wyzbędę się uczucia abstrakcji towarzyszącemu wdzięcznym przypadkom w których roboty budowlane (wg prawa budowlanego) są według PZP na etapie procedury dostawami lub usługami, by w finalnym kształcie umowy przybrać jeszcze innych charakter.
Dla mnie opisana sytuacja to prawniczy surrealizm, ale co zrobić – trzeba się w niej odnaleźć, bo skutki mogą być bolesne. Wadliwie kwalifikując, a następnie szacując (progi unijne!) wartość Twojego zamówienia narażasz się choćby na ryzyko publikacji ogłoszenia w niewłaściwym miejscu i konieczność unieważnienia postępowania.
Zauważyłeś, że do tej pory nie wspomniałem o PPP? Celowo, bo już to, o czym mowa powyżej może powodować pewien strach. Pomyśl teraz jak bardzo skomplikować może wskazane reguły fakt, że przedsięwzięcia PPP to projekty wielowątkowe często zawierające w swoim zakresie i roboty i dostawy i usługi. Połączmy to z nowymi, trudniejszymi zasadami definiowania i szacowania przedmiotu zamówienia i mamy naprawdę niezły chaos do uporządkowania 🙂
Zawsze pisałem, że najważniejsze w postępowaniu o wybór partnera prywatnego są negocjacje i zdania nie zmieniam. Ale pamiętaj – staranne przygotowanie procedury to konieczny warunek jej dobrego przeprowadzenia.